Relacje turecko-rosyjskie należą do bardzo skomplikowanych, fazy przyjaźni i wrogości przeplatają się wzajemnie. 3 czerwca – obchodzono setną rocznicę nawiązania relacji dyplomatycznych pomiędzy Turcją a Rosją. Co zaskakujące szczególnie intensywnie przypomina o niej strona rosyjska. Warto byłoby się zastanowić, z czego taka zmiana wynika, bo chyba nikt zajmujący się stosunkami międzynarodowymi nie wierzy, że jest to jedynie wyraz bezinteresownej przyjaźni.
- Relacje turecko-rosyjskie od 2016 roku ulegają pewnym wahaniom, jednak są wyjątkowo trwałe.
- Konflikt zbrojny w Syrii i Libii trwa nieprzerwanie, a epidemia COVID-19 jedynie go zepchnęła na dalszy plan, pomimo rozbieżnych celów w tych rejonach ani Moskwa, ani Ankara nie chcą znacząco psuć relacji z sojusznikiem.
- Zaskakuje, że 100-lecie nawiązania relacji dyplomatycznych dużo bardziej podkreślane i świętowane jest przez stronę rosyjską, może to świadczyć o tym, że odwróciły się trochę role z lutego i teraz to prezydentowi Putinowi bardziej zależy na trwałości tego sojuszu.
Tureccy powstańcy szukają wsparcia u bolszewików
Analizując relacje w tym okresie należy pamiętać, że Imperium Osmańskie po przegranej w I wojnie światowej, na mocy rozejmu z Mudros zobowiązywało się do otwarcia cieśnin dla okrętów koalicji, wydania aliantom okrętów wojennych, natychmiastowej demobilizacji armii tureckiej i oddanie wielu strategicznych punktów m.in. tuneli w Taurusie. Alianci rościli sobie także prawo do okupowania terenów zamieszkanych przez Ormian. 13 listopada 1918 roku wojska sprzymierzone wkroczyły do stolicy i rozpoczęły jej okupację. W oparciu o zapis dający zwycięskim państwom prawo do zajęcia dowolnej części Imperium Osmańskiego „jeśli wymagałyby tego względy bezpieczeństwa”, Turcy tracili z czasem kolejne terytoria.
Jednym z najbardziej dotkliwych ciosów było lądowanie Greków w Izmirze 15 maja 1919 roku. Rząd stambulski był całkowicie ubezwłasnowolniony przez okupantów, a wielu działaczy aresztowanych lub zesłanych. Ruch oporu zaczął w marcu 1919 roku przeistaczać się w otwartą walkę o niepodległość. Za datę jej rozpoczęcia uważa się 19 maja 1919 roku, gdy Mustafa Kemal przybył do Samsunu i nawiązał szybko kontakt ze wszystkimi dowódcami jednostek wojskowych w Anatolii.
Mustafa Kemal przyszły pierwszy prezydent Republiki Turcji był bez wątpienia bardzo dobrym strategiem i politykiem. Wiedział, że żeby wygrać wojnę o niepodległość będzie potrzebował pomocy z zewnątrz. Już w czerwcu 1919 roku spotkał się z delegacją bolszewików, na której czele stał generał Siemion Budionny. Dostarczyli oni Turkom broń i amunicję, w zamian liczyli na zatrzymanie ekspansjonizmu ormiańskiego na Kaukazie.
Partnerzy potrzebowali się wzajemnie na tym etapie. Traktat o przyjaźni turecko-radzieckiej został podpisany w Moskwie 16 marca 1921 roku, ale oficjalne nawiązanie relacji dyplomatycznych nastąpiło niecały rok wcześniej 3 czerwca 1920 roku, w tym okresie nastąpiła wymiana listów pomiędzy Mustafą Kemalem a Gieorgijem Cziczerinem. Data jest oczywiście umowa, gdyż rozmowy były prowadzone już wcześniej, list Mustafy Kemala datowany jest raczej na 2 czerwca, a odpowiedź Cziczerina na 3 czerwca, jednak w tym przypadku mniej istotna jest oficjalna data a bardziej sam aspekt wspólnego świętowania.
Wilk nie zawsze zgadza się z niedźwiedziem
W polityce zagranicznej zarówno tureckiej jak i rosyjskiej (wcześniej sowieckiej) bardzo ważne miejsce zajmował realizm polityczny. Okresy sojuszu oraz ochłodzenia relacji następowały cyklicznie po sobie, nie zachodziły one w późni, Tak jak w pierwszym okresie zbliżenie nastąpiło w wyniku konfliktu z sułtanem oraz państwami Ententy, po II wojnie światowej aż do chwili obecnej duży wpływ na te relacje mają stosunki ze Stanami Zjednoczonymi.
Do połowy lat 30. XX wieku młode tureckie państwo miało dobre relacje ze Związkiem Radzieckim. Zepsuły się po zbliżeniu turecko-brytyjskim. W czasie zimnej wojny Ankara opowiedziała się za zachodnim blokiem wpływów w 1952 roku przystąpiła do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Do 1950 roku prezydent İsmet İnönü starał się porozumieć ze Związkiem Radzieckim, ze względu jednak na nieprzejednaną postawę Moskwy jedyna realna możliwość jaka mu została to zwrócenie się w stronę Zachodu.
Bardzo interesującym jest, że właśnie od tego momentu relacje amerykańsko-tureckie i turecko-sowieckie (rosyjskie) wzajemnie na siebie wpływają i można zauważyć w nich powtarzające się schematy. Po przystąpieniu Turcji do NATO i jednoznacznym opowiedzeniu się po stronie zachodniej, relacje sowiecko-tureckie zostały praktycznie zerwane. Przełom nastąpił dopiero w 1962 roku i jak wszystkie zbliżenia między Moskwą i Ankarą, wynikał z nieporozumień amerykańsko-tureckich.
W 1962 roku bez konsultacji z sojusznikiem wycofała z Turcji Jupitery. Następnie Ankara poczuła się zdradzona podczas kryzysu cypryjskiego, gdy nie dość, że jej postulaty dotyczące podziału wyspy nie zostały poparte, to jeszcze prezydent Johnson wystosował notę, w której zapowiedział, że jeśli sprawa Cypru wywoła atak ZSRR na Turcję to sojusznicy z NATO nie będą czuć się zobowiązani do udzielenia pomocy. Taka postawa skutkowała nawiązaniem relacji dyplomatycznych między Moskwą, a Ankarą i wysłanie do Rosji (pierwsza wizyta od przystąpienia Turcji do NATO) ówczesnego ministra spraw zagranicznych Turcji.
Najlepszą przeciwwagą dla Waszyngtonu jest Moskwa
Poprawa stosunków turecko-amerykańskich (a tym samym pogorszenie turecko-sowieckich) nastąpiło w latach 80. XX wieku i spowodowane było m.in. rewolucją w Iranie i sowieckim najazdem na Afganistan. Turcja była ponownie wiernym sojusznikiem zachodu, aż do wybuchu wojny w Iraku w 2003 roku. Wówczas Ankara nie pozwoliła na atak amerykański z tureckiego terytorium oraz korzystania z tureckich baz wojskowych.
W tym samym czasie zwiększyła się wymiana handlowa pomiędzy Rosją a Turcją, a przywódcy obydwu państw zaczęli częściej się spotykać. Nie było to jednak długotrwałe zbliżenie. Już Wiosna Arabska i popieranie innych stron w konflikcie w Syrii przyczynił się znacznie do oddalenia od Moskwy i ponownego zwrócenia się w stronę Stanów Zjednoczonych. W listopadzie 2015 roku został zestrzelony rosyjski samolot SU-24, doprowadziło to do zamrożenia wzajemnych kontaktów aż do czerwca 2016 roku.
To właśnie wówczas nastąpił przełom, obydwa kraje potrzebowały się wzajemnie – szczególnie w aspekcie gospodarczym. Po wystosowaniu przez Prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdoğana listu do swego rosyjskiego odpowiednika. Gazprom zadeklarował natychmiastową gotowość wznowienia rozmów z Turcją, dotyczących budowy podmorskiego gazociągu Turkish Stream. Wkrótce liderzy obu państw zapowiedzieli zniesienie sankcji i wznowienie pełnej współpracy. Już 1 lipca w Soczi, na marginesie spotkania Organizacji Współpracy Gospodarczej Państw Morza Czarnego, rozmawiali ministrowie spraw zagranicznych.
Kto komu jest bardziej potrzebny?
To pytanie pozornie wydaje się być proste, większym państwem i potęgą globalną (a nie lokalną) jest Rosja. Za każdym razem, gdy w przeciągu ostatnich czterech lat Ankara próbowała negocjować z Moskwą z równorzędnej pozycji, zostawała sprowadzona „na ziemię”. Jednym z najważniejszych wspólnych przedsięwzięć było otwarcie gazociągu Türk Stream (wówczas Turkish Stream). Budowa pierwszej linii części morskiej rozpoczęła się 7 maja 2017 roku. Linię morską ukończono natomiast 19 listopada 2018 roku, w styczniu 2020 roku prezydent Władimir Putin przybył nawet do Stambułu na ceremonię zakończenia budowy rurociągu.
Obecnie w budowie są kolejne nitki gazociągu. Moskwa potrzebna jest Ankarze również ze względu na prowadzoną wojnę w Syrii, czy w Libii. Ich interesy oczywiście nie są zbieżne, jednak bez rosyjskiego „przychylnego” traktowania wojsk tureckich, Ankara w Syrii i Libii nie ma szans na powodzenie własnych przedsięwzięć. Poprawa stosunków turecko-rosyjskich w 2016 roku umożliwiła prezydentowi Erdoğanowi przeprowadzenie wymierzonej w Państwo Islamskie (i kurdyjskie siły Partii Unii Demokratycznej) operacji wojskowej pod kryptonimem „Tarcza Eufratu”. Operacja mająca na celu utworzenie bufora bezpieczeństwa w pobliżu tureckiej granicy rozpoczęła się w sierpniu 2016 roku a zakończyła w marcu 2017 osiągnięciem założonych celów.
Po ogłoszeniu przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa informacji o wycofaniu wojsk amerykańskich z Syrii, w Turcji rozpoczęły się przygotowania do rozpoczęcia operacji militarnej „Źródło pokoju”, przeciwko Syryjskim Siłom Demokratycznym. Jej oficjalnym celem jest jednak utworzenie strefy bezpieczeństwa wzdłuż turecko-syryjskiej granicy o długości 30 km i szerokości 480 km.
Po wycofaniu wojsk amerykańskich z Syrii do Iraku, ich miejsca zajęli żołnierze rosyjscy. Z broniącymi się Kurdami umowę koalicyjną podpisały wojska syryjskie Baszszara al-Asada, zgodnie z którą mają one stawiać opór Turkom, nie pozwalając wedrzeć się na syryjskie terytorium. Głównym sojusznikiem wojsk rządowych w Syrii jest właśnie Rosja. Pełnomocnik Kremla już zapowiedział, że rząd potępia turecki atak na Syrię, ale jednocześnie nie dopuści do starcia wojsk podległych Baszszarowi al-Asadowi oraz kontyngentów tureckich.
Jeden most za daleko prezydenta Erdoğana?
Prezeydent Erdoğan pozwolił sobie jednak w Syrii na zbyt wiele. Traktował Rosję jako równorzędnego sojusznika i z takiej pozycji starał się z prezydentem Putinem negocjować, sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. W lutym 2020 roku miał miejsce największy od kilku lat kryzys – 27 lutego – zginęło 36 tureckich żołnierzy. Najprawdopodobniej dokonało tego rosyjskie lotnictwo.
W odpowiedzi na to rozpoczęło się bombardowanie za pomocą dronów pozycji syryjskich. Pomimo rozmów rosyjsko-tureckich i złożenia kondolencji przez prezydenta Putina, relacje na linii Ankara-Moskwa stają się coraz bardziej napięte. 1 marca rozpoczęła się wymierzona w Asada operacja „Tarcza wiosny”, po 6 dniach Turcja i Rosja ogłosiły zawieszenie broni. Prezydent Putin doskonale pokazuje Recepowi Tayyipowi Erdoğanowi, że nie chce zerwać sojuszu, ale nie są równoprawnymi partnerami. Gdy prezydent Turcji przyjechał do Moskwy, musiał czekać 2 minuty na spotkanie, a nagranie z tego oczekiwania wyciekło do telewizji.
Gdy wydawało się, że sytuacja staja się coraz bardziej napięta i zerwanie wzajemnych bliskich relacji to jedynie kwestia czasu, nadeszła epidemia COVID-19, która przestawiła tureckie priorytety. W państwie znad Bosforu, zachorowania rosły w bardzo szybkim (porównywalnym do Włoch) tempie, prezydent bał się również o kiepski już i tak stan gospodarki, a uchodźcy będący w dalszym ciągu na terytorium kraju, nie mogli w tych warunkach służyć za metodę nacisku na Europę.
Wydawało się, że to stronie tureckiej powinno zależeć na świętowaniu okrągłej rocznicy turecko-rosyjskich relacji, jest jednak inaczej. To głównie ambasada Rosji w Turcji publikuje kolejne informacje dotyczące rocznicy, wypromowała nawet własny hasztag #RosjaTurcja100 (zarówno po turecku, jak i rosyjsku). Codziennie publikowane są zdjęcia przypominające o pozytywnych wymiarach relacji, oczywiście w ramach rocznicy warto przypominać dobre chwile, jednak niejednokrotnie strona rosyjska publikowała już „przypomnienia” w wygranych przez stronę rosyjską wojnach z Imperium Osmańskim, żeby pokazać, która strona ma przewagę. Oprócz tego pojawiają się wycinki ze starych gazet, wystawy mające promować wspólne relacje. Jest to bardzo zaskakujące biorąc pod uwagę, że wysiłki przypominające o 100letniej przyjaźni aktualnie w większości są po stronie rosyjskiej, a przecież wydawałoby się, że to Turcja jako słabsza strona powinna zabiegać o dobre relacje z Rosją.
Relacje Moskwy z Ankarą do łatwych nie należą, każda ze stron zawsze kierowała się własnym interesem, racją stanu oraz politycznych realizmem. Sojusze nakierowane były na wspólne interesy. Po ataku na tureckich żołnierzy w lutym to prezydent Turcji musiał pokornie stawić się w Moskwie, nie mógł liczyć na wystarczające poparcie państw zachodnich. Teraz widać, że coś się zmieniło, że to Rosji zależy na podkreślaniu wieloletniej turecki-rosyjskiej przyjaźni, czyżby Moskwa aż tak obawiała się kryzysu spowodowanego spadkiem cen surowców, że nie jest pewna swojej mocarstwowej potęgi? Może to być jednak jedynie próba wykorzystania dyplomacji cyfrowej i przekonaniu do siebie tureckiego społeczeństwa (większość wpisów jest po turecku). Jedno jest pewne, Rosja nie robi tego bez realnych korzyści, a Turcja skorzysta ze wspomnienia 100 lat relacji dyplomatycznych, jeśli tylko będzie się jej to politycznie opłacało.
Zdjęcie główne: Kremlin.ru