Tegoroczne wybory do Dumy, czyli niższej izby parlamentu Federacji Rosyjskiej, od miesięcy budzą mnóstwo emocji i kontrowersji. Ich wynik może ostatecznie zapewnić nieograniczoną władzę partii rządzącej – Jednej Rosji (JR), oraz kierującemu nią (choć oficjalnie nie jest on nawet jej członkiem) rosyjskiemu prezydentowi Władimirowi Putinowi.
Głosowanie w wyborach potrwa od 17 do 19 września. Stawką jest 450 mandatów, z których połowa jest wybierana w systemie proporcjonalnym, z 5-procentowym progiem wyborczym. Druga połowa wybierana jest w okręgach jednomandatowych.
Czytaj również: Domykanie systemu w Rosji
Cel — powtórzyć wynik
Dla JR celem będzie utrzymanie stanu posiadania z poprzednich wyborów, które odbyły się w 2016 r. JR uzyskała wtedy ok. 54% głosów, co zapewniło jej 343 mandaty, a w konsekwencji konstytucyjną większość. Warto zaznaczyć, że w okręgach jednomandatowych partia rządząca odniosła w tamtych wyborach miażdżący sukces, zdobywając 90% dostępnych miejsc.
Poza JR w 2016 r. do Dumy weszły również Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej (KPFR) i Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji (LDPR). Partie te uzyskały po ok. 13% głosów i odpowiednio 42 i 39 mandatów. Dołączyła do nich socjaldemokratyczna Sprawiedliwa Rosja (SR), z ok. 6% głosów (23 mandaty). Te trzy partie stanowią w Rosji tzw. opozycję systemową, czyli tolerowaną przez władzę w celu stworzenia iluzji pluralizmu w Dumie. Przedstawiciele wszystkich trzech ugrupowań najprawdopodobniej znajdą się też w składzie nowego parlamentu. Poza nimi w 2016 r. pojedyncze miejsca zdobyły partie Rodina, Platforma Obywatelska (ta rosyjska, oczywiście) oraz jeden kandydat niezależny.
Rosja się zmienia, Putin traci na popularności
Jednak Rosja w 2021 r. nie jest Rosją roku 2016. Poparcie zarówno dla partii rządzącej, jak i prezydenta Putina, jest najniższe od lat. Według państwowego Rosyjskiego Centrum Badania Opinii Publicznej (WCIOM) w 2016 r. tuż przed wyborami JR uzyskiwała w sondażach ponad 40%, obecnie jest to niecałe 30%. Ranking poparcia dla samego Putina jest najniższy od czasów sprzed aneksji Krymu i oscyluje wokół 65% (według niezależnego Levada Center) lub też nawet poniżej 60% (według WCIOM). Jest to znaczący spadek w porównaniu do lat 2014-2018, kiedy prezydenta popierało 80-90% ankietowanych.
Jednym z powodów pogarszających się statystyk władzy jest fakt, że w 2018 r., mimo wcześniejszych obietnic, przeprowadzono reformę, która stopniowo zwiększa wiek emerytalny z 60 do 65 lat w przypadku mężczyzn i z 55 do 60 lat w przypadku kobiet. Działania te spotkały się ze zdecydowanym sprzeciwem rosyjskiego społeczeństwa. Nawet gruntowne zmiany w rządzie, łącznie z dymisją wieloletniego premiera Dmitrija Miedwiediewa, nie przywróciły poprzedniego poziomu poparcia. Sytuację pogorszył kryzys epidemiologiczny, nad którym rosyjskie władze nie potrafią zapanować do dziś. Przez to łamią kolejne obietnice, na przykład wprowadzając obowiązkowe szczepienia przeciwko COVID-19.
W sondażach niespodzianek brak
Problemy te nie powodują jednak silnego wzrostu popularności pozostałych partii politycznych. Według ostatnich sondaży WCIOM KPFR może liczyć na ok. 16-17% głosów, LDPR na 9-10%, a SR na 7%. Wyniki te nie różnią się znacząco od tych z 2016 r. Na kilka procent głosów mogą też liczyć liberalna partia Jabłko, Rosyjska Partia Emerytów na rzecz Sprawiedliwości Społecznej, czy też Rosyjska Partia Ekologiczna „Zieloni”, jednak o ile nie zdobędą one miejsc w którymś z okręgów jednomandatowych, nie mają raczej szans na wejście do Dumy.
Na uwagę zasługuje partia Nowi Ludzie, utworzona w zeszłym roku. Tzw. pozasystemowa opozycja, czyli ta niedopuszczana do startu w wyborach, postrzega ją jako kolejną partię-marionetkę Kremla. Swoim programem ma ona podzielić liberalnych wyborców, szczególnie tych wspierających czołowego rosyjskiego opozycjonistę — Aleksieja Nawalnego. Nowi Ludzie odnieśli kilka sukcesów w zeszłorocznych wyborach regionalnych i lokalnych. Może uda im się więc umieścić przynajmniej kilku swoich reprezentantów w parlamencie.
Obie opozycje muszą mieć się na baczności
Co do samej pozasystemowej opozycji, została ona dosyć skutecznie unieruchomiona. Powrót Aleksieja Nawalnego do kraju po tym, jak latem zeszłego roku został otruty nowiczokiem, nie przyniósł spodziewanej reakcji społeczeństwa. Nawalny został skazany na 2,5 roku więzienia, a protesty w jego obronie, choć początkowo znaczące, zostały szybko stłumione. Inny znany opozycjonista, Dmitrij Gudkow, który planował startować w wyborach do Dumy, opuścił Rosję. Jak sam twierdzi, dano mu do zrozumienia, że w przeciwnym wypadku zostanie aresztowany.
Ponadto w czerwcu moskiewski sąd orzekł, że założona przez Nawalnego Fundacja Walki z Korupcją jest organizacją ekstremistyczną i zarządził jej likwidację. Posłużyło to zarazem za powód do uniemożliwienia osobom z otoczenia Nawalnego startu w wyborach różnych szczebli. Zakazana została również działalność regionalnych sztabów Nawalnego, które propagowały taktykę tzw. inteligentnego głosowania. Taktyka ta zakłada, że należy za wszelką cenę odebrać jak najwięcej mandatów JR. Służy temu głosowanie na tego kandydata, który ma największe szanse na pokonanie kandydata partii rządzącej, niezależnie od tego, do jakiej partii należy.
Systemowa opozycja również nie ma lekko. Z listy kandydatów do Dumy został niedawno usunięty jeden z czołowych polityków KPFR, Paweł Grudinin. Oficjalnym powodem było oświadczenie jego byłej żony. Ujawniła ona, że Grudinin w swojej deklaracji majątkowej pominął akcje firmy zarejestrowanej w Belize. Nieoficjalnie, powodem mogło być rosnące w ostatnim czasie poparcie dla KPFR, jak również osobiste zagrożenie, jakie w oczach Kremla może stwarzać Grudinin — kandydat w wyborach prezydenckich w 2018 r., w których zdobył ok. 12% głosów.
Przewidywalna nieprzewidywalność
Mimo słabnącej popularności władze Rosji nie mają zamiaru pozostawić niczego przypadkowi w nadchodzących wyborach. W sytuacji, gdy opozycja systemowa jest zastraszona, a pozasystemowa zablokowana, trudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym JR nie uzyska ponownie konstytucyjnej większości. Ponadto niezależna obserwacja wyborów będzie utrudniona. Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie z powodu restrykcyjnych ograniczeń władz rosyjskich po raz pierwszy od 1993 r. nie wyśle do Rosji swoich obserwatorów. Czas pokaże, jaka będzie w tej sytuacji reakcja społeczeństwa międzynarodowego na ostateczne wyniki wyborów.
Fot. duma.gov.ru, CC BY 4.0 https://creativecommons.org/licenses/by/4.0, via Wikimedia Commons