Do udziału w wyborach prezydenckich nie zostali dopuszczeni dwaj główni, opozycyjni kandydaci, którym dawano największe szanse na zwycięstwo z Łukaszenką. Czy oznacza to, że białoruski prezydent może już spać spokojnie?
Do wyborów prezydenckich na Białorusi zostało mniej niż 2 tygodnie. Wydawać by się mogło, że sytuacja jest jasna i obecnie urzędującemu Alaksandrowi Łukaszence nic nie może zagrozić. W końcu dotychczas żadne wybory nie zatrzęsły systemem, a pamięć po pacyfikacjach manifestacji z 2010 roku odstraszała od organizowania większych protestów.
Tymczasem główna kandydatka opozycji Switłana Cichanouska jeździ po całym kraju i prowadzi realną kampanię wyborczą, zupełnie jakby 9 sierpnia przy urnach Białorusini rzeczywiście mieli zdecydować, kto przejmie stery w państwie na kolejne 5 lat.
Tysiące ludzi na wiecach opozycji
Sytuacja na Białorusi z każdym dniem robi się coraz trudniejsza i mniej oczywista. Z jednej strony władza zrealizowała to, o co się ją dotychczas podejrzewało – nie dopuściła do zarejestrowania dwóch kandydatów opozycyjnych, którzy mieli potencjalnie największe szanse na pokonanie Alaksandra Łukaszenki – Wiktara Babaryki i Waleryja Cepkały. Na placu boju, poza kandydatami „planktonowymi” pozostawiono jedynie Swiatłanę Cichanouską. Ta żona zatrzymanego w Grodnie blogera i autora kanału Страна для жизни jeszcze niedawno w przedwyborczym wyścigu blakła w porównaniu z Cepkałą i Babaryką.
Władza zdecydowała jednak, że Cichanouska zostanie dopuszczona do udziału w wyborach. W przeciwieństwie do np. Hanny Kanapackiej mającej reprezentować opozycję wobec Łukaszenki Cichanouska nabrała wiatru w żagle, chociaż jeszcze niedawno odbierała anonimowe telefony z groźbami dotyczącymi swoich dzieci i wydawało się, że odpuści walkę.
Kiedy jednak wydawać się mogło, że sytuacja się uspokaja sztaby wszystkich trzech kandydatów na prezydenta – Cichanouskiej, Babaryki i Cepkały oświadczyły, że łączą siły i idą do walki wspólnie. Powstał połączony front, którego twarzami zostały trzy kobiety – Cichanouska, a także żona Walera Cepkały Weronika i szefowa sztabu Babaryki Marija Kolesnikowa. Białorusinom najwidoczniej spodobała się opozycja o twarzy kobiety, bo na kolejne spotkania z Cichanouską przychodzą tłumy, których Białoruś nie widziała od dawna.
Cichanouska stała się szybko gwiazdą opozycyjnych mediów. Na portalach takich jak Naviny.by, Belarus Partizan, Nasza Niwa czy Biełsat, a także w social mediach pełno jest zdjęć i cytatów kandydatki. Część mediów powtarza również jej deklaracje, jakoby nie była politykiem, a startowała głównie ze względu na męża.
Jaki plan ma białoruska opozycja?
Jako zarejestrowana kandydatka w wyborach Cichanouska otrzymała prawo do wystąpienia na antenie pierwszego programu białoruskiej telewizji publicznej. Wykorzystała ten czas, aby przedstawić swój plan na zmianę sytuacji na Białorusi. Jeżeli uda jej się wygrać w wyborach, to w przeciągu pół roku, po ustabilizowaniu sytuacji w kraju zorganizuje wolne wybory z udziałem wszystkich opozycyjnych kandydatów.
Aby utrudnić sfałszowanie wyborów, Cichanouska zaapelowała o masowe pójście do urn, ale tylko 9 sierpnia i niekorzystanie z możliwości głosowania korespondencyjnego. Maksymalnie wysoka frekwencja oraz ogromna liczba obserwatorów wyborczych mają pomóc zabezpieczyć proces i utrudnić jego sfałszowanie.
Zwłaszcza ten ostatni sposób może być skuteczny. Następnego dnia po wystąpieniu Cichanouskiej szefowa Centralnej Komisji Wyborczej Lidia Jermoszyna zapowiedziała, że ze względu na pandemię koronawirusa w każdym punkcie wyborczym możliwa będzie obecność maksymalnie 3 obserwatorów w okresie przedwyborczym i 5 w dniu wyborów.
Trwa zatem przepychanka, która zakończy się ogłoszeniem 9 lub 10 sierpnia wyniku wyborów, w których zwycięstwo odniesienie ponownie Alaksandr Łukaszenka. Po ogłoszeniu tych wyników rozpoczną się zapewne protesty, które będą w większym lub mniejszym stopniu pacyfikowane przez milicję. Wówczas proces, który obecnie jest obserwowany na Białorusi, przejdzie w drugą, bardzo trudną do przewidzenia fazę.
Gra nie toczy się o wynik wyborczy
Na razie o tym co może wydarzyć się po 9 sierpnia, nie mówi się wiele. Cichanouska w swoim wystąpieniu w telewizji powiedziała jedynie, że jeżeli wybory zostaną sfałszowane, to opozycji przyjdzie bronić swoich głosów. Nie określiła jednak, jak ta obrona miałaby wyglądać.
Opozycja ustami Marii Kolesnikowej zwróciła się do milicji, urzędników i wojskowych w krótkim wideo opublikowanym na kanale Wiktara Babaryki 27 lipca. Szefowa sztabu bankiera powiedziała, że jest wdzięczna tym milicjantom i innym mundurowym, którzy udzielają opozycji swojego poparcia. Powiedziała również, że „Władza zmusza was do wystąpienia przeciwko waszemu narodowi. Nie przeciwko ingerencji państw trzecich, tylko przeciwko waszemu narodowi”.
Atmosfera na wiecach nie przypomina niczego, co dotychczas widziało się na Białorusi. Białorusini wydają się być szczerze zaangażowani w proces wyborczy. Na platformie Golos, która ma pozwolić podliczyć oddane głosy poza systemem CKW, zarejestrowało się już 466 844 osób, czyli ok. 6,7% uprawnionych do głosowania. Na szeroko rozumianych opozycyjnych i niezależnych kanałach w Telegramie, jak choćby Govorit Belarus zarejestrowanych jest ponad 100 000 czytelników.
Wynik wyborów dla wszystkich tych osób będzie najpewniej dużym rozczarowaniem i może sprowokować do wyjścia na ulicę w skali dotychczas nieznanej. Równocześnie coraz bardziej widoczne jest oddzielanie się frustracji samych Białorusinów od kandydatów. Rolą tych ostatnich staje się kanalizowanie energii obywateli, nie zaś walka o ich głosy i poparcie.
Cichanouska nie ma znaczenia?
Michał Potocki w swoim tekście datowanym na 15 lipca w Dzienniku Gazecie Prawnej stwierdzał, że sytuacja Cichanouskiej jest nie do pozazdroszczenia. Cytował tekst Siarhieja Pielasa z Biełsatu: “Wedle reżimu zadaniem Cichanouskiej jest doprowadzić ludzi do urn. Jej udział da Jarmoszynie potrzebną frekwencję, co ułatwi fałszerstwa (…) Siarhiej (mąż Cichanouskiej – red.) jest zakładnikiem. Jeśli Swiatłana pójdzie na wybory, Siarhieja za kilka miesięcy wypuszczą. Jeśli zrezygnuje, reżim zemści się długim uwięzieniem męża”.
Biorąc pod uwagę ostatnie sukcesy kandydatki i frekwencję na spotkaniach z nią teoria jakoby była ona „bezpieczna” dla reżimu, może wydawać się sensowna. Jednak każdy dzień oddzielający Białorusinów od wyborów jest kolejnym dniem, gdy aktywizują się obywatele i ostatecznie samą Cichanouską będą mogli wymienić. Na przykład na Weronikę Cepkałę, która w opinii portalu RBC stała się „odkryciem” białoruskiego społeczeństwa, jako lider, za którym można iść w ogień i wodę.
Dwa scenariusze po 9 sierpnia
Po 9 sierpnia możliwe są zatem dwa scenariusze. Pierwszy zakłada, że ucięcie opozycji głowy (a właściwie trzech głów) spowoduje, że wiele osób nie zdecyduje się na uczestnictwo w głosowaniu. Wybory zostaną sfałszowane, a ewentualne protesty po nich będą niemrawe i szybko ograniczone przez działania milicji. W tym założeniu Cichanouska nie będzie w stanie z różnych przyczyn wyprowadzić ludzi masowo na ulice. Również sami obywatele nie będą aż tak sfrustrowani, aby zorganizować kolejną kolorową rewolucję.
Coraz bardziej prawdopodobny staje się jednak scenariusz alternatywny, w którym ewentualne zwycięstwo i nawet sprawne spacyfikowanie protestów powyborczych nie poprawi sytuacji Łukaszenki. Opozycją stają się nie tyle liderzy, ile sami Białorusini. Można to łatwo dostrzec, śledząc popularność poszczególnych kandydatów w mediach opozycyjnych. Na początku całego procesu przedwyborczego najgłośniejszym nazwiskiem wydawał się Cichanouski, później Wiktar Babaryka, następnie przez chwilę Cepkała, a obecnie tłumy na wiecach gromadzi Cichanouska.
We wszystkich tych przypadkach, co dość trafnie zdiagnozowała sama Cichanouska, „problemem” władzy nie jest lider opozycji tylko samo społeczeństwo. Coraz większa liczba Białorusinów chce zmiany i to zmiany jakiejkolwiek. Nie musi być prozachodnia, może być prorosyjska, ale musi być inna niż obecny wariant. W tym scenariuszu de facto nie ma znaczenia, kto zastąpi Cichanouską, w momencie gdy, według koncepcji Pielasa władza zdecyduje się zagrać kartą jej męża. Cichanouska ustąpi, a liderem opozycji może stać się Weronika Cepkała, czy choćby Wadim Propokopiew.
Taki scenariusz może być dla władzy znacznie groźniejszy. Po przeprowadzeniu wyborów i przyjęciu ewentualnych sankcji ze strony oburzonego Zachodu na agendę wróci temat integracji z Rosją. Należy liczyć, że podobnie jak w zeszłym roku Białorusini wyjdą na ulice protestować przeciwko enigmatycznej unii, jednak rozgrzani obecną kampanią wyborczą wyjdą w znacznie większej liczbie. To właśnie to, a nie najbliższe wybory, powinno realnie kłopotać Alaksandra Łukaszenkę.
Fot. Страна Для Жизни/Facebook
3 comments
Ale to jest taka sama sytuacja jak w PL. W mediach niezależnych widać tylko antyPiS. Jednak ktoś glosował na Dudę. Wbrew pozorom Łukaszenka nie musi wcale fałszować wyborów aby wygrywać.