Z Soczi zaczęły już napływać komunikaty mówiące, że „nic się nie stało” i obydwie strony dalej prowadzą ze sobą negocjacje, a w kwestiach kluczowych doszło nawet do „poważnego zbliżenia”. Nie sposób jednak ukryć faktu, że negocjatorzy ponieśli klęskę. Do podpisania mapy drogowej pogłębionej integracji między Białorusią i Rosją nie doszło. Negocjacje, trwające ponad 5 godzin na razie nie przyniosły rezultatu, a kolejna szansa na ich podpisanie będzie miała miejsce 20 grudnia.
8 października prezydenci Białorusi i Rosji pozdrowili się wzajemnie z okazji 20 lecia powstania Państwa Związkowego. Pojawiły się znów hasła o wiekowej przyjaźni, braterstwie, niezwykłym sukcesie samego projektu integracyjnego. Premier Białorusi Siarhiej Rumas, w rozmowie ze swoim rosyjskim odpowiednikiem zgadzał się, że integrację należy cenić i dodawał, że również, że należy ją rozwijać. Rozwój na razie się zatrzymał. Do uzgodnienia, według informacji podanych przez białoruskiego ambasadora w Moskwie Władimira Siemaszko, pozostało 8 z 31 map drogowych.
Tyle wiadomo, bo szczegóły porozumienia, podobnie jak jego zakres są utajnione. Większość informacji na temat skali procesu integracyjnego, o którym rozmawiają liderzy Białorusi i Rosji, pochodzi z przecieków dziennika Kommersant. Dziennikarz Dmitrij Butrin, powołując się na kontakty w rosyjskim parlamencie stwierdzał, że integracja między Rosją i Białorusią ma mieć wymiar głębszy niż ten w Unii Europejskiej.
Dalsze rozmowy Łukaszenka i Putin będą prowadzili 20 grudnia. W międzyczasie zapewne nadal będą trwały negocjacje poszczególnych resortów. Jeszcze w piątek, przed wylotem prezydenta Białorusi do Rosji premier Sarhiej Rumas stwierdzał, że nierozwiązane pozostawało 16 kwestii. Obecnie, poza szczątkowymi informacjami ministra gospodarki Rosji Maksyma Orieszkina o znaczącym progresie, nie wiadomo na ile faktycznie posunięto negocjacje do przodu.
Białoruś protestuje bez sprzeciwu
Plany rychłego „pogłębienia” integracji między dwoma państwami nie są w smak wszystkim mieszkańcom Białorusi. Chociaż doświadczenia ubiegłych lat pokazują, że protesty nawet w błahych sprawach mogą kończyć się aresztowaniami, to jednak Białorusini wyszli na ulice Mińska. W anturażu biało-czerwono-białych flag i z hasłami wypisanymi po białorusku przez cały weekend w stolicy protestowało około 1000 osób. Warto dodać, że protesty te są nielegalne, nie zostały zgłoszone i nie uzyskały pozwolenia lokalnych władz.
akcje protestu są Łukaszence na rękę. Pozwalają mu pokazać, jak wysoką cenę w społecznych niepokojach będzie musiał zapłacić i podbija stawkę w negocjacjach z Władimirem Putinem.
Co najbardziej zaskakuje milicja, która przybyła na miejsce protestu, jedynie kilka razy ogłosiła, że te są nielegalne, jednak nie ruszyła na demonstrujących. W niedzielę pikieta zamieniła się w demonstrację, która przeszła ulicami Mińska. W opinii Walera Karbalewicza władza nie zdecydowała się na żadne ruchy wobec demonstrujących z trzech przyczyn. Po pierwsze, ze względu na bardzo pokojowe ich prowadzenie, po drugie ze względu na nieformalne porozumienia z Zachodem, które zakładają brak otwartych starć władzy z opozycją, a po trzecie, gdyż akcje protestu są Łukaszence na rękę. Pozwalają mu pokazać, jak wysoką cenę w społecznych niepokojach będzie musiał zapłacić i podbija stawkę w negocjacjach z Władimirem Putinem.
Akcja protestu przeciwko rosyjskiej „miękkiej okupacji” odbywała się również w Warszawie pod ambasadą Federacji Rosyjskiej. Organizowana przez przedstawicieli białoruskiej opozycji związanej z Białoruskim Domem zebrała około 100 osób z biało-czerwono-białymi flagami i hasłami skierowanymi do lokatorów ambasady. Przemawiający podkreślali, że Białoruś jest i na zawsze pozostanie niezależnym państwem, które nie zgodzi się na zależność od Rosji. Do protestujących przemawiali również przedstawiciele środowisk ukraińskich, zapewniając Białorusinów, że mają ich pełne poparcie w walce o swoją niezależność.
Rosjanie nie komentują
O ile po stronie białoruskiej wiele jest komentarzy na temat przebiegu rozmów głów państw, akcji protestu i samego procesu integracji, to rosyjskie media w tym temacie są bardziej lakoniczne. Jedynki najpopularniejszych portali skupiają się na sprawach wewnętrznych, a temat rozmów z Białorusią kontynuuje przede wszystkim Kommersant. Dla Lenty.ru czy RIA Novosti ważniejsze jest planowane spotkanie Władimira Putina z Wołodymyrem Zelenskim.
Swoją opinią w sprawie pogłębionej integracji podzielił się Fiodor Łukjanow, redaktor naczelny czasopisma „Rosja w globalnej polityce”. W rozmowie z portalem “Vechernyaya Moskva” politolog stwierdził, że Rosja i Białoruś porozumieją się, a samego Alaksandra Łukaszenkę nazwał „mistrzem targów”, który od 25 lat prowadzi nieustanny handel z Rosją obliczony na poprawę warunków swojego kraju. Ostrzegł również, że na miejsce Rosji, w przypadku porzucenia przez nią Białorusi, szybko może wejść ktoś inny.
Ile jest warta niepodległość Białorusi?
Do 20 grudnia temperatura dyskusji może opaść, a tolerancja władzy wobec protestujących Białorusinów znacząco się zmniejszyć. Otwarte pozostaje wciąż pytanie, czy Alaksandr Łukaszenka jest gotowy „sprzedać” białoruską niepodległość za tanią ropę i gaz? Według dyrektora Instytutu Państw WNP Władimira Żaryhina map drogowych integracji w najbliższym czasie nie uda się podpisać. Ekspert podkreślił, że wynika to z faktu, iż białoruski prezydent chciałby uzyskać dla swoich firm warunki na zakup surowców takie, jakie funkcjonują na wewnętrznym rosyjskim rynku.
Tolerowanie przez Łukaszenkę protestujących może być dla niego bardzo ryzykowne, gdyż z każdym następnym marszem i demonstracją Białorusinów obleczonych w swoje narodowe flagi może być więcej. Na tyle dużo, że władza nie będzie ich w stanie ignorować.
Wydaje się, że chociaż Rosjanie naciskają na pogłębienie integracji i uznają to za podstawowy warunek dla realizacji łukaszenkowskich „równych warunków” w relacjach między Mińskiem i Moskwą, to jednak nie oni nadają tempo dyskusji. Alaksandr Łukaszenka ma do ugrania krótko i średnioterminowe cele, które mają poprawić sytuację gospodarczą Białorusi. Nie chce jednak rezygnować z białoruskiej suwerenności, bo zawsze lepiej być prezydentem niezależnego kraju niż gubernatorem jednego z podmiotów Federacji.
Trudne rozmowy dwóch liderów doprowadzą zapewne do podpisania jakiegoś porozumienia, jednak nie musi ono być przełomowe. Rosjanie zastanawiają się zapewne, jak w przypadku podpisania nawet dalekosiężnych planów integracji, doprowadzić do faktycznej realizacji tych zapisów. Łukaszenka bowiem, jak pokazuje historia, nie spieszy się z realizacją postanowień integracyjnych.
W tym kontekście kluczowym wydaje się stosunek władzy do akcji protestacyjnych Białorusinów w Mińsku. Tolerowanie przez Łukaszenkę protestujących może być dla niego bardzo ryzykowne, gdyż z każdym następnym marszem i demonstracją Białorusinów obleczonych w swoje narodowe flagi może być więcej. Na tyle dużo, że władza nie będzie ich w stanie ignorować.