W weekend na białoruskich opozycyjnych kanałach w Telegramie zaczął krążyć film pokazujący atak na bazę OMONu. Głośno zrobiło się o grupie “Czarny Bocian”, która na swoim kanale “Bociany Lecą” liczącym ponad 12 000 subskrybentów oficjalnie wzywa do partyzanckiej walki z oficjalną, białoruską władzą.
Co wydarzyło się w Mińsku?
Jak poinformowała na swojej stronie grupa, z drona uwolnione zostały dwa, pięciolitrowe kanistry z łatwopalną cieczą. Jeden z nich spadł centralnie na dach budynku, drugi nieco skręcił, jednak ciecz rozlała się na budynek i stojący niedaleko samochód. Film z drona został zamieszczony na kanale jako dowód na dokonanie akcji. Za atak ma odpowiadać grupa “Czarny Bocian”.
“Bociany” nie ukrywają, że tuż obok budynku OMON znajdują się również zabudowania mieszkalne, gdzie żyją rodziny funkcjonariuszy. Jak twierdzą organizatorzy akcji od sierpnia 2020 roku ich mieszkańcy “dyżurują nocami, aby “wdzięczny naród” nie spalił im samochodów”.
Same “Bociany” na Telegramie podziękowały innej grupie, “Wnuki Partyzantów” za finansową pomoc w przygotowaniu akcji ataku na budynek OMON. Na samym końcu posta zostawili numer portfela do przelewu kryptowaluty, która może im pomóc organizować kolejne akcje. Napisali również, że wszystkie obiekty Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, nieruchomości, samochody i funkcjonariusze są potencjalnymi, kolejnymi celami akcji. Rekomendują również, aby nie parkować prywatnych samochodów w pobliżu takich obiektów.
Skąd nagle “Partyzanci” w Białorusi?
Grupy tego typu jeszcze do niedawna znajdowały się na skrajnym marginesie białoruskiego ruchu sprzeciwu. W zeszłym roku cały świat zachwycał się pokojowymi protestami Białorusinów, którzy zatrzymywali się na czerwonym świetle i zdejmowali buty przed wejściem na ławki. Władza na protesty zareagowała jednak bardzo ostro, pojawiły się ofiary, a same protesty zostały skutecznie rozbite. Na początku roku w samej Białorusi można było usłyszeć o małych akcjach na podwórkach, ale ruch protestacyjny został uciszony.
Nie oznaczało to jednak końca działań samej białoruskiej władzy, której działania wobec opozycji i organizacji jej nieprzychylnych zaostrzały się. W marcu aresztowani zostali Andżelika Borys i Andrzej Poczobut, a Swiatłana Cichanouska i organizacja BYPOL zostały uznane za terrorystyczne. W maju dochodzi do uziemienia przelatującego nad Białorusią samolotu Ryanair, którym leciał Roman Protasiewicz, a wcześniej zamknięty zostaje największy, niezależny białoruski portal Tut.by (obecnie jego dziennikarze działają w ramach portalu Zerkalo.io).
Gdzieś w międzyczasie pojawiały się głosy i oskarżenia ze strony białoruskiej władzy, że z Ukrainy do Białorusi szmuglowana jest broń, że sama Ukraina ma “szkolić oddziały bojowników” czemu kategorycznie zaprzeczał rzecznik prezydenta Zełeńskiego. W lipcu białoruskie KGB oficjalnie zapowiedziało akcję “zaczystki” w celu neutralizowania “radykalnych elementów’ w kraju.
Białoruscy terroryści czy partyzanci?
Atak na bazę OMONu był głośny (i pewnie byłby głośniejszy, gdyby nie wymiana ognia podczas wejścia KGB do mieszkania Andrieja Zelcera), ale nie był jedyną akcją sabotażową, która miała miejsce w ostatnim czasie na terytorium Białorusi. Na grupie “Bociany Lecą” nad informacją o ataku na siedzibę OMON wspomina się również akcję sabotażu na poligon w Bobrujsku. Tej z kolei miała dokonać organizacja “Złe Bobry”. W lipcu na spotkaniu z Władimirem Putinem Łukaszenka uskarżał się na ataki “jednostek samoobrony”, które zakłócały działanie stacji łączności marynarki wojennej Federacji Rosyjskiej w Wilejce. Zapewne to właśnie informacje o tych działaniach przywiózł do Soczi Łukaszenka w swojej “czarnej teczce“, którą przekazał Władimirowi Putinowi.
Akcje dywersji przeplatały się ze znacznie bardziej spektakularnymi atakami “Cyberpartyzantów”, czyli hakerów dokonujących włamań i sabotażu infrastruktury cyfrowej należącej do białoruskiej władzy. Wśród nich głośnym echem odbiło się wykradzenie i opublikowanie bazy kilku tysięcy donosów. Do akcji doszło we wrześniu, a “Cyberpartyzanci” ujawinili treści donosów, numery telefonów oraz adresy “kolaborantów”
Jednak zarówno w akcji przeciwko OMONowi, jak i akcji w Bobrujsku nie ma informacji o żadnych ofiarach. Białorusini nie zabijali, a publikowane informacje na temat działań sprzeciwu opierały się raczej na zachęcaniu do niszczenia kamer, zostawiania biało-czerwono-białych flag i znaków. Same “Bociany” chwaliły się ćwiczeniami z taktyk ulicznych mających na celu powstrzymywanie ataków, które można było obserwować w Mińsku. Wiele może tutaj jednak zmienić śmierć wspomnianego Andrieja Zelcera.
Czy Białorusini chwycą za broń?
Śmierć Andrieja Zelcera, który podczas siłowego wejścia do swojego mieszkania zastrzelił 21-letniego funkcjonariusza KGB, może stać się momentem przełomowym. Trudno na ten moment ocenić, na jaki efekt liczyła białoruska władza, publikując nagranie z akcji. To zostało zmontowane z kilku ujęć, w tym na jednym z nich wyraźnie widać Zelcera z bronią w ręku szykującego się na wejście siłowików. Broń została już zidentyfikowana jako dwulufowa strzelba myśliwska rosyjskiej konstrukcji ИЖ-27.
O tym, że śmierć Zelcera może stać się kolejnym symbolem oporu Białorusinów świadczyć może poniższa grafika.
Na stronie “Bocianów” pojawił się post podsumowujący całe tragiczne zajście.
Kaci poszli na „botanika”. Bezczelnie i gwałtownie. Jakie kamizelki i tarcze, po co tak się stroić dla informatyka? Wszystko już jest dopracowane, tyle razy się toczyło (bezproblemowo – red.) i tym razem się potoczy. Ale za wyłamanymi drzwiami nie czekała na nich uległa owca. Tam spokojnie stał facet, który podjął decyzję o śmierci z bronią w rękach, stał spokojnie, zachowując swój honor i godność.
W sytuacji, którą stworzył reżim osoba w rzeczywistości ma tylko trzy możliwości działania:
- Uciekać z kraju.
- Pogodzić się.
- Stawić opór.
Jeśli ktoś nie jest gotowy/ nie chce / nie uważa tego za konieczne / nie może uciekać i nie może się pogodzić z sytuacją, to w rzeczywistości reżim nie pozostawia mu wyboru.
Co zrobić, jeśli na Twoją rodzinę rzuca się wściekły pies? Będziesz go przekonywał czy weźmiesz kij? Nie należy inaczej traktować łukaszystowskich gopników, to psy służące. Nie ma wątpliwości, że wykonają wszelkie rozkazy dyktatora.
Andriej dokonał wyboru: zabrał ze sobą jednego wściekłego psa. Z militarnego punktu widzenia nie jest to równoważna wymiana. Oczywistym jest, że wyjście z domu w kajdankach było dla niego nie do przyjęcia. Wieczna pamięć i szacunek dla bohatera ruchu oporu.
Od tego jak Białorusini w kraju i za granicą będą traktowali śmierć Zelcera może zależeć jak duże poparcie dla zbrojnego oporu mogą uzyskać Bobry, Bociany i inne grupy “specoperacyjne” białoruskiego podziemia. Nie można wykluczyć, że ostatnie wydarzenia zachęcą Białorusinów do znacznie ostrzejszego niż dotychczas sprzeciwu wobec władzy.
Ciekawa ankieta pojawiła się na grupie “Беларусь головного мозга”. Twórcy odnieśli się tam do powtarzanej groźby wybuchu konfliktu zbrojnego. Zapytali użytkowników, co zrobiliby w przypadku mobilizacji. 52% z 11600 ankietowanych odpowiedziało, że “Wezmę w ręce broń i zwrócę ją przeciwko komisarzom i oficerom”. Naturalnie w anonimowej ankiecie zadeklarować można wszystko, jednak tego typu “bojowe” hasła i nastroje samemu kanałowi jeszcze rok temu były obce, a przynajmniej mniej liczne.
Bobry i Bociany nie będą miały łatwo
Na koniec odrobina sceptycyzmu dla wszystkich tych, którzy wyobrażają sobie rychły powrót do białoruskich tradycji partyzanckich i zapadnięcia w lasy tysięcy bojowników o białoruską wolność i niepodległość.
Po pierwsze, niezależnie jak eufemistycznymi określeniami się nie posługiwać, Białoruś nie jest państwem tak liberalnym jak Polska. Idąc dalej, nie jest też tak liberalna jak Ukraina czy sąsiadująca z nią Rosja. Jest państwem, w którym kontrola nad społeczeństwem jest rozciągnięta bardzo szeroko, powszechne są donosy (co ujawniła “Operacja Gorąco” – Операция Жара) i monitoring internetu.
W takich warunkach organizacja realnego szeroko zakrojonego oporu wobec władzy może być niezwykle trudnym przedsięwzięciem. Dodatkowo każda akcja “Partyzantów”, zwłaszcza nagłośniona może doprowadzać do kolejnych represji wobec bardziej bądź mniej realnych współpracowników “Terrorystów” ze strony rządowej. Historycznie partyzantka nie była bowiem tylko i wyłącznie romantyczną walką z “okupantem”, ale również ściąganiem na głowy ludności cywilnej prześladowań.
Analizując materiały na kanale “Bociany lecą” widać również, że grupa ta jest nastawiona negatywnie nie tylko do Alaksandra Łukaszenki i jego administracji, ale również do Rosji Władimira Putina. Koncepcję integracji otwarcie nazywa się tam Anschlussem, pojawiają się ten znane z ukraińskich akcji protestu hasła “ПТН-ПНХ”. Jeśli dołożyć do tego fakt, jak informuje Biełsat, że jedyni dwaj oficjalni przedstawiciele ruchu “Sprzeciw” mieszkają na co dzień w USA można się spodziewać, że białoruska władza postara się zaangażować Rosjan w zwalczanie “partyzantów”.
Bociany lecą między władzą i społeczeństwem
Nie można też nie zauważyć, że “radykałowie i terroryści” w pewnym sensie stanowią też prezent dla Alaksandra Łukaszenki. Czym innym jest bowiem próba przekonania społeczeństwa, że ubrane na biało dziewczyny rozdające kwiaty są “zagrożeniem dla stabilności”, a czym innym byłyby materiały z zatrzymań potencjalnych “Partyzantów”. Zresztą budowaniu wizerunku “walki z terroryzmem” mogło służyć upublicznienie materiału z próby zatrzymania Zelcera.
Zaostrzające się ataki “Partyzantów”, możliwe ataki na pracowników MSW i ich rodziny mogą z kolei doprowadzić do utraty społecznego poparcia dla działań tych grup. W końcu, wraz ze wzrostem ich popularności będą musiały odnieść się do nich główne organizacje opozycyjne – biuro Swiatłany Cichanouskiej, Narodowy Zarząd Antykryzysowy i inne podmioty. Pokojowe nastawienie Białorusinów może stanowić dla “Partyzantów” duży problem i de facto pozostawić ich na wiecznym marginesie.
Sami Białorusini mogą mieć problem z zaakceptowaniem taktyki “Partyzantów”, a najtragiczniejszym testem tego poparcia byłby moment, gdy zdecydowaliby się oni dokonać samosądu na przedstawicielu białoruskich “siłowików”. Zresztą upublicznianie informacji o funkcjonariuszach i ich rodzinach przybliża taki właśnie scenariusz, gdy to ludzie, a nie samochody i budynki staną się celem.
W rozmowie ze mną w maju tego roku Paweł Łatuszka mówił o tym, że Białoruś staje się krajem partyzanckim, jednak zapewniał, że nie ma mowy o jakimkolwiek zbrojnym oporze. “Faktycznie Białoruś staje się w tej sytuacji krajem partyzanckim. Ci ludzie, którzy nie chcą się zgodzić, aby dalej rządził Łukaszenka, a ich jest większość, ci najaktywniejsi angażują się w ruch podziemia. To oczywiście jest podziemie pokojowe, nikt nie zamierza brać do ręki broni, ale pokazywać władzy, że ludzie się nie zgodzą, aby uzurpator dalej rządził w naszym kraju” – mówił lider NAU.
Bociany i Bobry nie mówią już o uzurpatorze, ale o terrorystycznej huncie, którą zamierzają obalić dowolnymi dostępnymi metodami. Coraz więcej osób zacznie teraz wyczekiwać “Momentu X”, w którym według ruchu “Sprzeciw” Białorusini mają znów rozpocząć protest, tym razem wspierany przez “Cyberpartyzantów”, partyzantów, operacje specjalne i ludzi przeszkolonych do walki z milicją. Pytanie czy dadzą radę realnie przejść od słów do czynów, czy jednak białoruskie KGB da radę zdławić protesty w zarodku.
3 comments
Z daleka śmierdzi ustawką zachodnich specsłużb. Będą mącić, aż wysadzą kolejny kraj.