Białoruski politolog Artem Shraibman skomentował spotkanie Swiatłany Cichanouskiej z prezydentem USA Joe Bidenem.
Na swoim kanale w Telegramie Shraibman stwierdził, że zazwyczaj bywa sceptyczny wobec skutków międzynarodowych wojaży liderów opozycji. Uznał, że więcej zachodnich sankcji ściąga na siebie sam Alaksandr Łukaszenka niż przyciągają apele opozycji. W dodatku takie działania wewnątrz Białorusi wywołują raczej więcej sympatii do Rosji niż do Zachodu. Od samych opozycyjnych polityków odciągają zaś elektorat, a nie odwrotnie.
Czytaj również: Artem Shraibman opuścił Białoruś. Mówił o nim Protasiewicz
Stwierdził jednak, że tym razem musi przyznać, że Cichanouska i jej ekipa “maksymalnie wycisnęli” amerykańskie tournee. Samo spotkanie z Bidenem miało wymiar symboliczny, jednak towarzyszyło mu bardzo wiele spotkań ze specjalistami w Departamencie Stanu i Białym Domu. W spotkaniu z Bidenem jest jednak symbolizm, nie tylko dla zdjęć na Twittera. To także impuls dla amerykańskiej biurokracji, który powinien działania wobec Białorusi przyspieszyć.
Równocześnie Shraibman pozostaje sceptyczny wobec szans rozwiązania białoruskiego kryzysu rękami zachodnimi. “Nie należy żywić niepotrzebnych nadziei na życiodajne amerykańskie sankcje (chociaż mogą być bardzo boesnymi) – Zachód nie rozwiąże białoruskich problemów. Jednak każda eskalacja presji na Mińsk zwiększa dynamikę sytuacji i prowokuje Łukaszenkę do rozwiązywania tej eskalacji po swojej stronie”.
Analityk nie wyklucza, że dalsze wywieranie nacisku na białoruską władzę może przynieść efekt, a wzajemne, konfrontacyjne kroki mogą wreszcie doprowadzić do rozwiązania białoruskiego kryzysu.
Sam Shraibman przebywa obecnie w Ukrainie. Jego nazwisko padło podczas słynnego “wywiadu”, którego Raman Protasiewicz udzielił państwowej telewizji ONT. Bloger w rozmowie stwierdził, że Shraibman pomagał swoimi radami na czasie, który był jednym z miejsc koordynowania protestów w kraju. Po obejrzeniu wywiadu Shraibman zdecydował o opuszczeniu kraju. Równocześnie zapewnił, że nie ma pretensji do samego Protasiewicza, gdyż “zakładników się nie sądzi”.
Źródło: Artem Shraibman / Telegram