Dwa lata temu Białorusini wyszli na ulice, aby zaprotestować przeciwko sfałszowanym wyborom w swoim kraju. Rewolucja upadła, władzy nie udało się zmienić, a jej liderzy zmuszeni byli opuścić kraj lub znaleźli się w więzieniu.
Z przebiegu nieudanej białoruskiej rewolucji można wyciągnąć wiele wniosków, a poniżej prezentuję jeden z nich. Sukcesywnie pojawią się tutaj również linki do kolejnych, rocznicowych analiz.
Białoruski protest został przyjęty w Polsce entuzjastycznie. Większość prodemokratycznych wystąpień na obszarze byłego ZSRR jest postrzegana jako próba “pójścia na Zachód”. Jednak sami Białorusini zainteresowani byli przede wszystkim zmianą władzy, w szczególności odsunięciem prezydenta Alaksandra Łukaszenki.
Protesty na obszarze poradzieckim nie muszą być prozachodnie
Białorusini, wychodząc na manifestacje przedwyborcze jeszcze przed 9 sierpnia, nie rozpatrywali swoich działań w kategoriach opowiadania się po którejkolwiek ze stron w rozumieniu “Wschodu” i “Zachodu”. Ruch nie był również nacechowany nacjonalistycznie, bo chociaż na protestach nie brakowało historycznych, biało-czerwono-białych flag, to hasła na transparentach pisane były przede wszystkim po rosyjsku.
Sami protestujący, jak i liderzy opozycji nie byli nastawieni antyrosyjsko. Wręcz przeciwnie, część z nich była oskarżana o bycie “kandydatami Kremla”. Rosyjskie media z zainteresowaniem opisywały białoruskie wybory, udzielały głosu kandydatom opozycji. Powiązań z Rosją doszukiwano się przede wszystkim u Wiktara Babaryki, ale również u Walerego Cepkały czy Siarhieja Cichanouskiego. Cepkała zresztą, czując się zagrożony przez białoruskie organy siłowe, uciekł najpierw do Moskwy. Dopiero później zdecydował się wyjechać do Ukrainy.
Liderzy opozycji starali się nie odstraszać Rosjan, a wręcz zachęcali władze w Moskwie do wsparcia protestów i pomocy w odsunięciu od władzy Łukaszenki. Weranika Cepkała w wywiadzie dla telewizji Nastojaszcze Wremia wyrażała się ciepło o Władimirze Putinie: „Pan Putin – człowiek wykształcony, inteligentny – widzi, jaki ruch protestu rozwija się obecnie w Białorusi. I wydaje mi się, ze gdyby Władimir Władimirowicz zajął stanowisko narodu Białorusi, a jest to odejście Łukaszenki od władzy – to dla nas Władimir Władimirowicz byłby narodowym bohaterem”.
Demokratyczny nie znaczył zachodni
Protestujący nie byli zainteresowani przeprowadzaniem jakichkolwiek “antyrosyjskich” reform. Ich sprzeciw i dążenie do zmian w kraju miał charakter stricte wewnętrzny. Wynikało to z realnej i dużej sympatii narodu białoruskiego do Rosji i Rosjan. Częściowo również z dobrego zrozumienia sytuacji geopolitycznej w regionie. Białoruś próbując “wyrwać się” z rosyjskich objęć mogłaby znaleźć się w podobnej, a nawet gorszej sytuacji niż ówcześnie Ukraina.
Równocześnie kolektywny Zachód nie wydawał się być zainteresowany ingerencją w wewnętrzną sytuację Białorusi. Jasno wyraził to unijny szef dyplomacji Josep Borell, który stwierdził że „nie chce, aby Białoruś stała się drugą Ukrainą”.
Czytaj również: Wiktar Babaryka jednak nie chce wspólnej waluty z Rosją?
Białorusini zdawali sobie sprawę, że wywieszenie na protestach prozachodnich haseł będzie równało się z utraceniem jakiejkolwiek sympatii Rosjan. Jednoznaczny zwrot w kierunku zachodu, jak to miało miejsce podczas ukraińskiej Rewolucji Godności w 2014 roku, zawsze wywołuje ostre reakcje Rosji. Moskwa dopatruje się w demokratycznych przemianach jakiejś formy agresji “świata zachodniego” na jej “bliską zagranicę”.
Zachodu na białoruskich protestach nie było. Częściej wręcz ze strony białoruskiej władzy artykułowana była obawa przed wpływaniem Rosji na przebieg wyborów. Alaksandr Łukaszenka mógł się autentycznie obawiać rosyjskiej ingerencji, stąd dziwna i zaskakująca akcja zatrzymania żołnierzy Grupy Wagnera pod Mińskiem na kilka dni przed wyborami.
Czytaj również: Pod Mińskiem zatrzymano 32 rosyjskich żołnierzy Grupy Wagnera – donosi agencja BelTA
Protesty jako preludium do Białorusi bezalternatywnej
Powyższe rozważania w zdecydowanym stopniu odnoszą się do sytuacji w Białorusi do około listopada. W miarę jak protesty trwały, strona rosyjska coraz częściej podkreślała, że liczy na dokonanie przez Białoruś zmian w konstytucji. Przedstawiciele oficjalnego Mińska również wyrażali przekonanie, że nowa konstytucja powinna doprowadzić do uspokojenia się nastrojów w społeczeństwie.
Pod koniec roku było już jasne, że białoruski protest nabrał charakteru sporu między “układami sił” na świecie. Opozycja w znaczącym stopniu zaczęła operować z Wilna i Warszawy. Rosjanie z kolei zaczęli oskarżać Białorusinów o próbę zorganizowania kolejnej “kolorowej rewolucji”, co w nomenklaturze rosyjskiej oznacza w zasadzie organizowanie spisku za pieniądze CIA na szkodę Rosji.
Czytaj również: Siergiej Ławrow o “kolorowej rewolucji” w Białorusi. Łatuszka odpowiada
Rok 2021 był już rokiem zauważalnego zbliżania się Białorusi do Rosji i funkcjonowania w znacznie większej synchronizacji. Mińsk przygotowywał projekt nowej konstytucji, na licznych spotkaniach Łukaszenki z Władimirem Putinem przygotowywano i akceptowano kolejne “mapy drogowe” integracji w ramach Państwa Związkowego. Białoruś, w szczególności po zatrzymaniu Ramana Pratasiewicza została obłożona przez Zachód ciężkimi sankcjami i gospodarczo w jeszcze większym stopniu uzależniła się od Rosji.
Obecnie, po wykorzystaniu przez Rosję terytorium Białorusi do dokonania inwazji na Ukrainę widać, że Mińsk nie posiada obecnie alternatyw w polityce zagranicznej. Od sprawności białoruskich decydentów zależeć będzie, jak dalece będzie mogła się posunąć Rosja w wykorzystywaniu Białorusi.
Białoruski protest, chociaż miał charakter wewnętrzny został jednak potraktowany przez Rosję jako zagrożenie dla stabilności jej strefy wpływów. Ostatecznie okazało się, że Moskwa nie wyraża zgody na żadną oddolną zmianę w państwach WNP i będzie aktywnie działać, aby do nich nie dopuścić. Z kolei Zachód w 2020/21 roku pokazał, że albo nie jest w stanie realnie wspierać prodemokratycznych przemian na obszarze poradzieckim, albo nie jest tym zainteresowany. Jedno i drugie mogło zostać odczytane w Moskwie jako wyraz słabości struktur euro-atlantyckich.