W niedzielę, 23 sierpnia, w Białorusi odbył się Marsz Nowej Białorusi. Białorusini wyszli na ulice, by w pokojowy sposób domagać się odwołania prezydenta Białorusi. W Mińsku było ok. 150 000 protestujących. Obecny prezydent kraju, Aleksander Łukaszenka, wyszedł w kamizelce kuloodpornej do żołnierzy ochraniających Pałac Niepodległości i podziękował im za pomoc.
23 sierpnia na ulice białoruskich miast wyszli protestujący. Domagali się oni dymisji prezydenta Białorusi. W tłumie protestujących szły m. in. rodziny z dziećmi, pracownicy fabryk. Ludzie nieśli biało-czerwono-białe flagi, symbol niepodległej Białorusi, oraz aktualne flagi państwowe. Z głośników w różnych częściach Mińska grały piosenki patriotyczne i wojskowe, które miały zagłuszyć protestujących. Pojawiały się także komunikaty, które wzywały demonstrantów, żeby się rozeszli inaczej zostanie zastosowana przeciwko nim siła.
W stolicy Białorusi w różnych punktach miasta ustawiono armatki wodne, awtozaki (więźniarki), oddziały OMONu. Na drogach stały patrole milicji, które kontrolowały kierowców wyjeżdżających w stronę Mińska. Dom Rządowy, Plac Flagi oraz Pałac Niepodległości były otoczone oddziałami przedstawicieli służb specjalnych, drutem kolczastym, metalowymi barierkami oraz sprzętem bojowym. Zgodnie z zapowiedzią Ministra Obrony Białorusi, Wiktara Chrenina, wojsko ochraniało stelę „Mińsk – Miasto Bohater” oraz Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.
Demonstranci szli z różnych części stolicy, by zebrać się na placu Niepodległości. Później, gdy na placu zabrakło miejsca, ustawili się na prospekcie Niepodległości. Potem ruszyli w stronę hotelu Planeta, który znajduje się w pobliżu steli „Mińsk – Miasto Bohater” i Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. W międzyczasie zostały zamknięte stacje metra w cetrum miasta, by zatrzymać potok ludzi zmierzających na Marsz Nowej Białorusi.
Na placu przed hotelem Planeta wystąpili przedstawiciele Rady Koordynacyjnej: Maryja Kalesnikawa, koordynatorka sztabu wyborczego Wiktara Babaryki, Paweł Łatuszko, były minister kultury, Olga Kowalkowa, powierniczka Swiatłany Cichanouskaj. Zapewnili protestujących, że Rada Koordynacyjna działa zgodnie z programem Cichanouskaj, walczy o uwolnienie więźniów politycznych oraz powtórzenie wyborów prezydenckich. Oznajmili, że Rada Koordynacyjna podjęła decyzję o zwołaniu referendum w sprawie przywrócenia konstytucji z 1994 r. Zgodnie z pierwotną wersją konstytucji, prezydent mógł być wybrany maksymalnie na 2 kadencje. Rada chce również odwołania ze stanowisk tych posłów i radnych, którzy nie zareagowali na to, co się dzieje obecnie w kraju.
Uczestnicy Marsz wraz z przedstawicielami Rady Koordynacyjnej ruszyli w stronę steli. Maryja Kalesnikawa zwróciła się do zebranych ludzi. Powiedziała, że kontynuują spokojny spacer po mieście. Poprosiła ich, by nie zbliżali się do przedstawicieli służ specjalnych otaczających plac Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i nie prowokowali ich. Zwróciła także uwagę na to, że w tym momencie bezpieczeństwo, życie i zdrowie protestujących jest najważniejsze.
Grupa demonstrantów zdecydowała się udać na plac Flagi Państwowej. Plac znajduje się niedaleko Pałacu Niepodległości, rezydencji A. Łukaszenki. Na drodze do rezydencji stali żołnierze z automatami i oddziały sprzętu bojowego. Ludzie zawrócili w stronę hotelu Planeta i udali się w stronę centrum Mińska, skandując: „Niech żyje Białoruś!” i „Odejdź!”.
Łukaszenka z bronią w ręku. Kolia przebrany za żołnierza
Ok. 19: 00 do Pałacu Niepodległości przyleciał helikopter z prezydentem, Aliaksandrem Łukaszenką. Prezydent był ubrany w kamizelkę kuloodporną i miał ze sobą broń. Jak podała służba prasowa administracji prezydenta, przelot prezydenta nad miastem nie był próbą ucieczki. Zgodnie z ich relacją, Łukaszenka kontrolował sytuację na protestach z Pałacu Niepodległości. Gdy zobaczył, że protestujący chcą zaatakować Pałac, wsiadł do helikoptera, by przelecieć nad demonstracją, po czym wrócił, żeby podziękować ochraniającym rezydencję za obronę budynku. Razem z nim był jego 15-letni syn, Kolia.
Zgodnie z szacunkami, w Mińsku zebrało się około 150 tysięcy osób. Białoruska telewizja państwowa podała informację, że w nielegalnej demonstracji wzięło udział około 15 tysięcy osób. Mieszkańcy Białorusi w trakcie pokojowej demonstracji nawoływali A. Łukaszenkę do poddania się do dymisji. Nieśli także plakaty z napisami „Razem jesteśmy jednością”, „Ten, kto wygrał legalnie nie potrzebuje wojska”, czy „Jesteśmy razem przeciw przemocy”.
Pokojowe demonstracje odbyły się także w innych białoruskich miastach. Na ulice wyszli między innymi mieszkańcy Grodna, Brześcia, Witebska, Bobrujska czy Gomela. Poza granicami Białorusi w wielu miastach zorganizowano łańcuchy solidarności z Białorusią. Wzięli w nich udział nie tylko Białorusi i mieszkańcy miast, ale również Egils Levits, prezydent Łotwy czy Dalia Grybauskaitė, była prezydent Litwy.
Źródło: tut.by