9 maja w Moskwie nie pojawi się żaden przywódca, żeby z Rosją świętować zwycięstwo nad nazistowskimi Niemcami. Kreml tłumaczy ten fakt na swój sposób.
Od 77 lat data 9 maja uznawana jest przez Rosję, a wcześniej przez ZSRR za oficjalną datę zakończenia II wojny światowej w Europie, a w kraju koniec “Wielkiej Wojny Ojczyźnianej”, która rozpoczęła się 22 czerwca 1941 r. po ataku hitlerowskich Niemiec na ZSRR.
W ten sposób Rosja może stawiać się w charakterze ofiary II wojny światowej. Ostatnio w kraju tym weszły przepisy, które zakazują mówienia o paktowaniu ZSRR z nazistami w 1939 roku i o wspólnej inwazji na Polskę.
Nie mniej 9 maja to ważna data w rosyjskim kalendarzu, która obchodzona jest ogromną Paradą Zwycięstwa w centrum Moskwy. Z tej okazji do udziału w uroczystościach Kreml zaprasza przywódców państw, ale w tym roku nikt w niej nie będzie uczestniczył. Nawet najbliższy sojusznik Władimira Putina – Alaksandr Łukaszenka nie pojawi się na Placu Czerwonym.
Oczywiście nikt w Rosji nie łączy tego faktu z inwazją na Ukrainę. Tak tłumaczy ten fakt rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow.
– Nie zaprosiliśmy żadnych zagranicznych przywódców na Dzień Zwycięstwa. Faktem jest, że nie jest to data rocznicowa. To jest nasze święto, to święte święto dla całej Rosji, dla wszystkich Rosjan. Ale nie zaprosiliśmy zagranicznych przywódców – stwierdził polityk.
Oczywiście jego tłumaczenie nie trzyma się rzeczywistości, ponieważ nawet w 2017 roku zaproszono prezydenta Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa i Mołdawii Igora Dodona, w 2018 r. premiera Izraela Benjamina Netanjahu i Serbii Aleksandara Vučicia.
Źródło: TASS
Zdjęcie: Pixabay.com / takazart