Dlaczego Białorusini tak licznie wychodzą na ulicę i mimo pogarszającej się sytuacji nie zamierzają przestać? W czym tkwi fenomen białoruskiej rewolucji 2020 roku? Białoruski socjolog prezentuje swoje badania.
Białoruska “miękka rewolucja” roku 2020 różni się znacząco od protestów z grudnia 2010. Na ulicach stoją inni ludzie niż wtedy, gotowi na więcej, ale też bardziej zdenerwowani niż kiedykolwiek przedtem.
Alaksandr Łukaszenka nie nazwie nigdy 2020 szczęśliwym rokiem. Wybory prezydenckie, które miały odbyć się według podobnych jak dotychczas schematów i dać Łukaszence niepodważalne zwycięstwo, stały się impulsem do wyjścia na ulice setek tysięcy Białorusinów. Co jeszcze straszniejsze z punktu widzenia białoruskiej władzy protesty trwają już ponad 100 dni i nie chcą ucichnąć. Media krajowe i zagraniczne zalewają kolejne zdjęcia i nagrania z brutalnych zatrzymań.
Co się stało? Przecież niedawno jeszcze z białoruskich protestów śmiano się, że zatrzymują się na czerwonym świetle. Samych Białorusinów uważano za co do zasady pogodzonych ze swoim losem. Fenomen 2020 roku będzie zapewne studiowany jeszcze wiele lat i przykryje wspomnienie protestów z 2010 roku. Pierwsze badania już się pojawiły, a stoi za nimi uznany profesor Andriej Vardomatski.
Gospodarka + COVID-19 = beczka prochu i rozpalony lont
Według badań zaprezentowanych przez Vardomatskiego na poniedziałkowej konferencji prasowej Białorusinów wyprowadziła na ulicę wybuchowa mieszanka złej reakcji władz na pandemię koronawirusa i pogarszająca się sytuacja gospodarcza. Według danych porównawczych międzynarodowej grupy badawczej analizującej reakcje obywateli na działania władz w związku wybuchem pandemii Białorusini bardzo źle ocenili swoją. 86% badanych oceniło działania władz wobec pandemii koronawirusa jako niewystarczające.
Na to nałożyła się pogarszająca sytuacja w gospodarce. O ile w grudniu 2019 roku 38% Białorusinów określało obecną w kraju sytuację gospodarczą jako złą, o tyle w marcu 2020 udział pesymistów wzrósł aż do 61%. W tym czasie jedynie 2,3% respondentów określało ją jako dobrą. Był do najgorszy wynik od stycznia 2018 roku i wzrost o ponad 20 pp.
Inni Białorusini, inna Białoruś
Pogarszająca się sytuacja w kraju sprawiła również, że od marca 2020 Białorusini chętniej zaczęli sięgać po media rosyjskie i niezależne, tracąc zainteresowanie państwowym przekazem.
Niemal dwukrotny wzrost liczby wyżej wykształconych Białorusinów również wpłynął na niższą tolerancję obywateli wobec działań władzy.
Vardomatski zwrócił uwagę na fenomen “zwiększonej wytrzymałości” Białorusinów, który ujawnił się po rozpoczęciu się protestów i zatrzymań. Ludzie przestali obawiać się więzień i represji. Perspektywa aresztu przestała być przerażająca i paraliżująca, co zostało nawet zobrazowane w popularnym memie “nie jesteś Białorusinem, jeżeli nie byłeś nigdy w więzieniu”.
Wciąż jednak istnieją granice, których protestujący się obwiają. O ile bowiem protestujący są w stanie zaakceptować mandaty, aresztowania, uderzenia pałką czy utratę pracy. To czego nie są w stanie zaakceptować, to perspektywa kalectwa, śmierci czy gwałtu.
Wśród Białorusinów wychodzących na ulice strach zaczyna przeradzać się w gniew w dłuższym okresie. To właśnie uczucie wściekłości towarzyszy Białorusinom w przedłużających się protestach.
Białorusini będą protestować. Narasta napięcie między stronami
Kolejną unikalną cechą protestów 2020 roku jest również gotowość Białorusinów do długiego sprzeciwu wobec władzy. O ile w 2010 roku ulice Mińska po 20 dniach od wybuchu protestów były już w zasadzie puste, o tyle w 2020 po 100 dniach Białorusini wciąż protestują.
Unikalna potrzeba protestu wśród Białorusinów połączyła się z gotowością do funkcjonowania bez konkretnego lidera. Protestujący nie wykazują według badań typowej, psychologicznej potrzeby posiadania osoby na czele protestu i akceptują protest pozbawiony kierownictwa. Wpływa na to duży poziom samoorganizacji protestujących, ich zdolności do oddolnej koordynacji działań.
Vardomatski w badaniu zwrócił uwagę na symetrię w opiniach, jakie mają o sobie wzajemnie zwolennicy i przeciwnicy protestów. Obydwie strony uznają się za “poddanych praniu mózgów”, nazywają się “zwierzętami” i “faszystami”.
Obydwie grupy opierają się na porównaniach do zupełnie różnych sytuacji w historii. Zwolennicy prezydenta porównują sytuację do niepokojów lat 90. zaraz po upadku ZSRR. Przeciwnicy Łukaszenki porównują zaś sytuację w kraju do tej w innych państwach i domagają się zmian.
Nowy naród białoruski?
Według Vardomatskiego zmianie ulega poczucie tożsamości narodowej Białorusinów. Tożsamość przestaje być budowana na podstawie terytorialnej – wynikającej z zamieszkiwania wspólnie jednego państwa. Staje się tożsamością polityczno-kulturową.
Protesty są pozbawione podtekstu geopolitycznego. Większość badanych w swoich odpowiedziach nie wskazywała żadnych określników geopolitycznych, co czyni protesty zorientowanymi “do wewnątrz”. Motywacją do wyjścia jest sytuacja wewnętrzna w kraju i to odróżnia je znacząco od wydarzeń w Ukrainie z 2014 roku.
Nie oznacza to, że na pytanie o sympatie geopolityczne Białorusini nie mają odpowiedzi. Na pytanie “w której unii lepiej byłoby żyć narodowi Białorusi, w Unii Europejskiej czy w unii z Rosją” w listopadzie 2020 40% respondentów wskazało na sojusz z Rosją, 33% na UE, a 27% nie potrafiło lub nie chciało odpowiedzieć. W przypadku sojuszu z Rosją był to spadek o ponad 11% w porównaniu z wrześniem 2020, co zresztą było dość szeroko komentowane w Białorusi i w Rosji.
Vardomatski pokazał, że gwałtowny spadek sympatii między wrześniem a listopadem był raczej powrotem do normalności, czyli trendu z czerwca 2020, kiedy to za unią z Rosją opowiadało się 39,1% respondentów. Daną, która powinna w tym wypadku zwracać uwagę jest raczej 10% wzrost sympatyków Unii Europejskiej.
2 comments
Ciekawe i ważne badanie socjologa współpracującego z SEW UW. W pełni potwierdza intuicję, że białoruski proces narodotwórczy postąpił skokowo do przodu. Ci komentatorzy, którzy z taką łatwością (i z powierzchowną wiedzą) spisują białoruską rewolucję na straty winni zapoznać się z wynikami tych badań. Odejście Łukaszenki (również w skutek stanowiska Kremla, dla którego jest on już “spalony”) oczywiście nie rozwiązuje sprawy. Z pewnością jednak Białoruś wchodzi w nową erę i temu ważnemu wschodniemu sąsiadowi Polski należy się pilna uwaga.